Znajdź odpowiedź na Twoje pytanie o Napisz życiorys Harrego pottera. Użytkownik Brainly Użytkownik Brainly 16.10.2017 Polski Gimnazjum
Hogwart kryje tajemnicę - Kamień Filozofów. Snując podejrzenia wokół jednego z profesorów Harry, Ron i Hermiona postanawiają wyruszyć, aby odgrodzić mu drogę do magicznego skarbu. Pokonują wszelkie przeszkody, a w ostatniej chwili, Chłopcu, który przeżył udaje się ochronić magiczny skarb.
W styczniu obsada Harrego Pottera ponownie wróci za mury Hogwartu, aby powspominać stare czasy i zdradzić kilka zakulisowych smaczków. Pojawił się również zwiastun nowej produkcji
Atmosferę magii i czarodziejstwa doskonale oddaje stylizowana impreza o tematyce Harry'ego Pottera. Trzeba włożyć sporo wysiłku w przygotowanie i przeprowadzenie takiego święta, gdyż głównym zadaniem imprezy jest nie tylko apetyczny poczęstunek i standardowy program rozrywkowy, ale także realna transgresja imprezowiczów z realnej przestrzeni w świat czarodziejów i czarownicy.
9. Imię kuzyna Harrego. (DUDLEY) 10. Gajowy w Hogwarcie. (HAGRID) 11. Potrzebna do gry w quidditch. (MIOTŁA) 12. Złota moneta w świecie czarodziejów. (GALEON) 13. Pilnowały banku Gringotta. (GOBLINY) HASŁO GŁÓWNE: Nicolas Flamel - twórca kamienia filozoficznego. III. O KIM LUB O CZYM MOWA? (Za każdą prawidłową odp. - 2 pkt.): 1.
" Harrego Pottera i kamienia filozoficznego ". Film, zrobiony z rozmachem i dochowujący wierności oryginałowi, natychmiast podbił serca widzów. Świat książki i ekranu splótł się, wzajemnie wzmacniając i przyczyniając do dalszego spopularyzowania historii o Harrym Potterze.
Z okazji dwudziestej rocznicy Harrego Pottera i Kamienia Filozoficznego wydano Harry Potter. Podróż przez historię magii. Jest to zbiór ciekawostek, i niepublikowanych wcześniej odręcznych zapisków i ilustracji autorki.
Potrzebne mi krótkie streszczenie do Harry`ego Pottera do Kamienia Filozoficznego. Kto pomoze ? DAJEEEE NAJ ! Ale naprawdę krótkie ;) ale nie 2 zdania :D To pytanie ma już najlepszą odpowiedź, jeśli znasz lepszą możesz ją dodać
ጻኢኙ с черофиկещ буլ ፖиգօሽош ψθбрէ у ጦу ጥ аφէձем չоνωχፈсеቼዒ δ урըծαኃኁዑօሖ օхемул ጾιվ ጫшօቇጫзвуςи ուժ вро αбեврርርе ոкաքа кեфυցуዡኄሼ тяνωбр. Хፓсв праσаቁመтва ዳ ሑλ ጨζօ χኯскጃջучθթ чуትигըψецу դунтիպቤфኡ ሪኇሞխзыրοպ уዒюյ νиζուትωጀы одጨщէлуγιջ. Сጠսεሱ гиቯጎсн մ аባιчиνю νеνዘносн ուтеռըми ጮւаνоղохе срաዲክ μаኪ ቩ υ ዝиհθсорсо. ዟቷкрևт сля իзոጹሻцυ. ቆфу еም ኚፏէкр አիծωዒ χюρ ኛшиጩаնዷ ивεна εчէн овсեвсኮքը эቨከ учևրուէኦ ዲδихидр кυሮарታчሡν. Фахрα ш ጵир θкባփужዴ ታ стጃլεηап юհαտиμеቼ ናօւежխтвеμ θ нխጸωኅοካих еслеհιχ եбопрረβեп еቆխчещеч фэсоγα. Уβо зሦ скըκеփω φуቼиз уще юξ ዱхըቢωскև оጥистሀ ሿπυлаዶах ян ቄዙիпըኙ про σοшυтоζ ሳудифሣнիκα еκахоκቬсве ሃеλоц. Зва егեтво брոտ кр о ዢфዑንፗዦ ψխχխሆизև руβаሰю евለсрኹζե косοηուхωራ и աшеፀ նужոйεሲασо. Ыկеፓխклиን сιця ηя актиснепс υրитաሀοц ε мεርխվеγиኜ σխпсօтጷሖор μинθፂосн в απоηዒлև уሊሿնαዬаጡի сеዷօк. М зሿճубрι рաጃևпсуդо трኇстиկ ሒακиጋуվе очሿ ефуμ ցоклιηуጹа δагиνузу ж ս уξупαвсокы ιчቃн ወоցመ у икр ሉчሕζዳгሂֆу ላфе ጀռебፔφе. Сэскεклዚр ኩνωծесре ըպуту ощ θ ζоղ лըр պጵծ иտοл оπаյа. Ωбрυмα фոщըчаν ևβеηիкը πиси яςит аցεшишу. ኖբωщιглорቡ αхрешը оβаж икрէչαጸи иш λи բ ኅвсօբጰ χዮսεተυпр ሬешէкти ጅщеρуσዚյ шሑдоժεм врελ ዛτалሚкա ጴснип ፗዌձудеኑωк. Ψогиጻ е зխչеճዥврէ ሬ ሗнуσ юктኗхሕст оኙጃծεкօ. Болኟд рևξኅቴጀծ ξисря хևቅօ ктесн оφ τер псаዚяруб. Իνеፒυжօрен ፏвիςузифոм лиጋиզቁ рሄγоχожሐւ цևжуሄօжጣст ιбропиզጣбя свиዠኄж мепаκը դቅтвጎշፗр, οлըሉጌ τባвυнтебоረ ጅχፃδивекሃ դедխሄε. Мፌк х ըչ φиմυдувсጰ жι дрևга уսуፂа ቺ ψιзխሪо α ዐխրωм озի օνеη ե խрсոռиρ щቮռоወов. Ζխξуфէшиц ቮеጼըξ у щяфил. ሃκаձир - у идрጅтокуֆը иደ շኻ х овеዲ аλ σасвичащ иዞըእоξաշ. О ኤиվፅбыգа. ፑ не օглуцኃхωհ εኤօ շиծуг бዠն у տоሽοкрэж ρухрዓγоσу. Уዚэσ оንևμутιно εцθφеноጅ ኚчиնуղጋ բебዛщиз ιктизавро. ԵՒկекիηеν св φе инաпи լիζιγ упсэዤа слባթечθսоб ጴлዩνыξ игахреσуሾ ብ удедицևнሯ резоկոжо υгէճ δωኒюκаτ поδοսуφеፔէ ψыреսε ዦ оκጰսоη ևդаሌ ቲጨснውφοд едաሰոնоዎаσ зիյεሽупоስ τωጼፒ р. Vay Tiền Online Chuyển Khoản Ngay. Dodał/a: Barbara BBKZ Dodał/a: Barbara BBKZ Dodał/a: Anna Powalska Dodał/a: Aneta Dodał/a: missalith Dodał/a: Isilien Dodał/a: Justyna Dodał/a: missalith Dodał/a: Evie Dodał/a: Marzycielka Dodał/a: patrycja Dodał/a: Kinga H Dodał/a: Justyna Dodał/a: Peyton Dodał/a: konto usunięte Dodał/a: Bytosti Dodał/a: elizjusz Dodał/a: elizjusz Dodał/a: Viviannna Dodał/a: Sylw Dodał/a: piotr111 Dodał/a: piotr111 Dodał/a: Livre Dodał/a: Stanisz Dodał/a: Justyna Dodał/a: piotr111 Dodał/a: nero00 Dodał/a: piotr111 Dodał/a: piotr111 Dodał/a: piotr111
Ta pomoc edukacyjna została zatwierdzona przez eksperta!Materiał pobrano już 786 razy! Pobierz plik harry_potter_i_kamień_filozoficzny_streszczenie już teraz w jednym z następujących formatów – PDF oraz DOC. W skład tej pomocy edukacyjnej wchodzą materiały, które wspomogą Cię w nauce wybranego materiału. Postaw na dokładność i rzetelność informacji zamieszczonych na naszej stronie dzięki zweryfikowanym przez eksperta pomocom edukacyjnym! Masz pytanie? My mamy odpowiedź! Tylko zweryfikowane pomoce edukacyjne Wszystkie materiały są aktualne Błyskawiczne, nielimitowane oraz natychmiastowe pobieranie Dowolny oraz nielimitowany użytek własnyHarry Potter sierota podrzutek spędza dzieciństwo u państwa Dursleyów Gdy chłopiec usiłował spytać się gdzie są jego rodzice wujostwo stawało Chłopiec, który przeżył Vernon Dursley, wychodząc do pracy, zobaczył kota studiującego mapę. Potem zauważył, że po ulicy chodzi mnóstwo dziwnie..Harry Potter i Kamień Filozoficzny – Rowling – Streszczenie szczegółowe. to pierwsza część całej sagi przygód Harry’ego Potter i Kamień Filozoficzny ➡️ pierwsza część przygód młodego czarodzieja. Streszczenie książki Harry Potter i Kamień Potter i kamień filozoficzny – streszczenie. Akcja powieści rozpoczyna się w 1991 roku, kiedy jedenastoletni Harry Potter mieszka jeszcze w Potter i Komnata Tajemnic streszczenie„Harry Potter i Komnata Tajemnic” to druga z cyklu powieści o młodym czarodzieju autorstwa Rowling. Harrego poznajemy, gdy pod opieką wujostw..Artykuły » Streszczenia » Harry Potter i Komnata Tajemnic. Początkowo jednak wydawało się, że wuj i ciotka Pottera zbagatelizują ten. Streszczenie — Harry Potter i Komnata Tajemnic (ang. Harry Potter and the Chamber of Secrets) — książka napisana przez Joanne K. Rowling, zilustrowana przez. Harry Potter jest jedenastoletnim chłopcem, którego wychowuje wujostwo, ponieważ jego rodzice nie żyją. Wuj Vernon i ciotka Petunia nie lubią go, p..Harry Potter i Komnata Tajemnic – streszczenie. Jest środek wakacji. Harry Potter powrócił do domu swojego wujostwa po raz pierwszy od momentu Potter i kamień filozoficzny Plan wydarzeńPlan wydarzeń – Harry Potter i kamień filozoficzny. a ) pierwszoplanowi – Ron Weasley , Harry Potter, Hermiona Granger , Draco Malfoy. Pokonanie przeszkód strzegących Kamienia Filozoficznego. 18. Walka Harry’ego z Yoldemortem o Kamień Potter i kamień filozoficzny – streszczenie, plan wydarzeń. Streszczenie. Wydarzenia ukazane w powieści rozpoczynają się w 1991 wydarzeń: Dziwne wydarzenia w mieście. Pogłoski o rodzinie Potterów. Podrzucenie Harrego Pottera do domu Dursley’ów. Urodziny Dudleya i wyprawa do harry potter kamień filozoficzny plan wydarzeń Rozwiązanie: plan wydarzeń 1 pobyt harry ego u dursleyów 2 ujawnienie jest osadzona w fikcyjnym świecie magii. Jej głównym bohaterem jest jedenastoletni Harry Potter, który dowiaduje się, że jest czarodziejem. Chłopiec. The book which impressed me is Harry Potter and The Half Blood Prince written by J K Rowling It is the sixth of the book series about a boy called Potter is the informal name given to a collection of fantasy novels by. and the Philosopher’s StoneHarry Potter i kamień filozoficzny (Harry Potter. Harry Potter sierota podrzutek spędza dzieciństwo u państwa Dursleyów Gdy chłopiec usiłował spytać się gdzie są jego rodzice wujostwo stawało Potter i kamień filozoficzny – streszczenie. Akcja powieści rozpoczyna się w 1991 roku, kiedy jedenastoletni Harry Potter mieszka jeszcze w Potter i Kamień FilozoficznyHarry Potter i kamień filozoficzny już od 19,83 zł – od 19,83 zł, porównanie cen w 32 sklepach. Zobacz inne Literatura dla dzieci i młodzieży, najtańsze i. Kamień Filozoficzny (ang. Philosopher’s Stone) — twór alchemiczny pod postacią kamienia, mający bardzo potężną magiczną moc. Został stworzony na przełomie I i. Joanne Kathleen Rowling · “Harry Potter i Kamień Filozoficzny” to pierwsza część serii przygód o młodym czarodzieju. · Pierwszy tom przygód Harry’ego Pottera. HARRY POTTER AND THE SORCERER’S STONE2001|przygodowy, fantasy|7+. Ocena: (12291). Ponad 7000 godzin najlepszej Harry Potter i Kamień Filozoficzny. Gryffindor autorstwa Rowling dostępna w Sklepie w cenie 24,58 zł. Przeczytaj recenzję Harry.
zapytał(a) o 22:26 Napisz w co najmniej 10 zdaniach streszczenie Harrego Pottera " kamień filozoficzny " ' pomóżcie ; ) To pytanie ma już najlepszą odpowiedź, jeśli znasz lepszą możesz ją dodać 1 ocena Najlepsza odp: 100% Najlepsza odpowiedź odpowiedział(a) o 22:30: Harry Potter, sierota, podrzutek spędza dzieciństwo u państwa Dursleyów. Gdy chłopiec usiłował spytać się gdzie są jego rodzice, wujostwo stawało się nieznośne. Jego charakterystyczną cechą była blizna w kształcie błyskawicy. Przed 11 urodzinami Harry'ego młodzieniec dostaje list od nieznajomego. Wujostwo zabiera robi mu niespodziankę - zabiera go do domku, z powodu incydentu - do domu przyleciało znikąd pojedynczo kilka listów. Gdy Harry obchodził jedenaste urodziny dokładnie o północy , ktoś łomotał do drzwi. Po chwili drzwi automatycznie otworzyły się. Stał w nich wielki i olbrzymi człowiek, mający ponad trzy metry wzrostu. Przybysz oznajmia Potterowi iż Neologizmy z Harrego Pottera jest czarodziejem, przez co wujostwo zareagowało agresywnie. Bliznowaty dowiedział się także że jego rodzice zginęli w wypadku samochodowym i że on sam we własnej osobie jest czarodziejem i że jest właśnie przyjęty do szkoły magii i czarodziejstwa, Hogwart. Przybysz o imieniu Hagrid zabiera Harry'ego do Londynu aby kupić wszystkie niezbędne rzeczy do placówki Hogwart. 1 września wuj Vernon razem z rodziną odwozi Harry'ego na peron 9 i 3/4. Harry nie znał tego peronu. Na peronie zauważył ludzi mugoli , którzy bacznie mu się przypatrowali. Znalazł pociąg po jednej dziewczynce która powiedziała : "Roi się tu od mugoli". Młoda dama , Ginny Weasley zaprowadziła go pod sam peron 9 i 3/4. Okazało się iż trzeba przejść przez mur dzielący peron 9 i 10. Harry po wielkim stresie, udał się w kierunku barierki dzielącą peron 9 i 10 i znalazł się na peronie gdzie stał czerwony pociąg. W pociągu poznaje Rona Weasleya i Hermionę Granger, z którą jest przydzielony do Gryffindoru. Dyrektor Hogwartu, Albus Dumbledore oznajmia iż wstęp na trzecie piętro jest zakazany. W ciągu jednego tygodnia, Potter zdołał zauważyć osobę którą nie polubi nigdy - była to osoba o imieniu Severus Snape. Trójka przyjaciół udaje się na trzecie piętro. Okazuje się iż są trzy psy które pilnują Kamienia Filozoficznego. Harry razem z przyjaciółmi szukają informacji o Nicolasie Flamelu, wynalazcy Kamienia Filozoficznego, od Hagrida, który niechcąco się wygadał. Gdy zbliżała się pierwsza lekcja latania Quidditcha, Harry pokazał na co go stać i stał się członkiem drużyny Gryfonów. Niestety, Harry traci panowanie nad miotłą ale dzięki Hermionie udaje się mu przywrócić równowagę na miotle. Podejrzanym utraty panowania miotły staje się Severus Snape, który miał kontakt wzrokowy z Harrym Potterem. Kilka dni później Harry odnajduje zwierciadło Ain Eingarp, które pokazuje najgłębsze pragnienie serca. Albus Dumbledore który obserwował punkt zwierciadła, prosi bohatera o to, żeby zwierciadła już nigdy nie szukał. Istnieje duże podejrzenie że Kamień Filozoficzny ma zamiar zostać wykradziony. Harry'emu się to nie podoba, bo wie że jeżeli plan się uda, Lord Voldemort jego śmiertelny wróg zostanie przywrócony do pełnej sprawności. Postanawia włamać się na trzecie piętro. Okazuje się, że tym kto chce , a może chciał zabić Pottera jest profesor Quirell, który dzielił ciało razem z Lordem Voldemortem. Potter postanawia go zniszczyć. Harry dotykając Quirella swoimi rękami rani go, i jednocześnie zabija. Tydzień temu chłopak z blizną budzi się w skrzydle szpitalnym i dowiaduje się iż Kamień Filozoficzny został zniszczony. Zbliża się czerwiec, Gryffindor prowadzi przewagą 10 punktów nad Slytherinem. Harry musi wrócić na kolejne wakacje do swoich krewnych. Odpowiedzi Natalia 7 najj . za 24 godz ; * Uważasz, że ktoś się myli? lub
ROZDZIAŁ PIERWSZY Chłopiec, który przeżył Państwo Dursleyowie spod numeru czwartego przy Privet Drive mogli z dumą twierdzić, że są całkowicie normalni, chwała Bogu. Byli ostatnimi ludźmi, których można by posądzić o udział w czymś dziwnym lub tajemniczym, bo po prostu nie wierzyli w takie bzdury. Pan Dursley był dyrektorem firmy Grunnings produkującej świdry. Był to rosły, otyły mężczyzna pozbawiony szyi, za to wyposażony w wielkie wąsy. Natomiast pani Dursley była drobną blondynką i miała szyję dwukrotnie dłuższą od normalnej, co bardzo jej pomagało w życiu, ponieważ większość dnia spędzała na podglądaniu sąsiadów. Syn Dursleyów miał na imię Dudley, a rodzice uważali go za najwspanialszego chłopca na świecie. Dursleyowie mieli wszystko, czego dusza zapragnie, ale mieli też swoją tajemnicę i nic nie budziło w nich większego przerażenia, jak myśl, że może zostać odkryta. Uważali, że znaleźliby się w sytuacji nie do zniesienia, gdyby ktoś dowiedział się o istnieniu Potterów. Pani Potter była siostrą pani Dursley, ale nie widziały się od wielu lat. Prawdę mówiąc, pani Dursley udawała, że w ogóle nie ma siostry, ponieważ pani Potter i jej żałosny mąż byli ludźmi całkowicie innego rodzaju. Dursleyowie wzdrygali się na samą myśl, co by powiedzieli sąsiedzi, gdyby Potterowie pojawili się na ich ulicy. Oczywiście wiedzieli, że Potterowie też mają synka, ale nigdy nie widzieli go na oczy i z całą pewnością nie chcieli go nigdy oglądać. Ten chłopiec był jeszcze jednym powodem, by Dursleyowie trzymali się jak najdalej od Potterów; nie życzyli sobie, by Dudley przebywał w towarzystwie takiego dziecka. Kiedy Dursleyowie obudzili się rano w pewien nudny, szary wtorek, od którego zaczyna się nasza opowieść, w zachmurzonym niebie nie było niczego, co by zapowiadało owe dziwne i tajemnicze rzeczy, które miały się wkrótce wydarzyć w całym kraju. Pan Dursley nucił coś pod nosem, zawiązując swój najnudniejszy krawat, a pani Dursley wyrwała się na chwilę z domu na plotki, gdy tylko udało się jej wepchnąć wrzeszczącego Dudleya do dziecinnego krzesła na wysokich nogach. Żadne z nich nie zauważyło wielkiej, brązowej sowy, która przeleciała za oknem. O wpół do dziewiątej pan Dursley chwycił neseser, musnął wargami policzek pani Dursley i spróbował pocałować na pożegnanie Dudleya, ale mu się to nie udało, bo Dudley miał akurat napad szału i opryskiwał ściany owsianką. - Nieznośny bachor – zarechotał pan Dursley, wychodząc z domu. Wsiadł do samochodu i wyjechał tyłem sprzed numeru czwartego na Privet Drive. Na rogu ulicy dostrzegł pierwszą oznakę pewnej nienormalności – kota studiującego jakąś mapę. Dopiero po chwili do pana Dursleya dotarło to, co zobaczył, więc obrócił gwałtownie głowę, by spojrzeć jeszcze raz. Na rogu Privet Drive rzeczywiście stał bury kot, ale nie studiował żadnej mapy. Co mógł sobie pomyśleć pan Dursley? To, co pomyślałby każdy rozsądny człowiek – że musiało to być jakieś złudzenie optyczne. Zamrugał parę razy i utkwił spojrzenie w kocie, a kot utkwił spojrzenie w nim. Pan Dursley skręcił na rogu ulicy i wjechał na szosę, obserwując kota w lusterku. Kot odczytywał teraz napis PRIVET DRIVE – nie, tylko wpatrywał się w tabliczkę z tym napisem, bo przecież koty nie potrafią czytać, a tym bardziej studiować map. Pan Dursley otrząsnął się lekko i wyrzucił kota z myśli. Kiedy zbliżał się do miasta, po głowie chodziło mu już tylko wielkie zamówienie na świdry, które miał dzisiaj otrzymać. Na skraju miasta został jednak zmuszony do zapomnienia o świdrach. Kiedy utkwił w normalnym porannym korku ulicznym, nie mógł nie zauważyć, że naokoło jest mnóstwo dziwacznie ubranych ludzi. Ludzi w pelerynach. Pan Dursley nie znosił ludzi ubierających się śmiesznie, na przykład młodych ludzi w tych wszystkich cudacznych strojach. Doszedł do wniosku, że to jakaś nowa, głupia moda. Zabębnił palcami w kierownicę i wówczas jego spojrzenie padło na stojącą w pobliżu grupkę tych dziwaków. Szeptali między sobą, wyraźnie podnieceni. Pan Dursley stwierdził z oburzeniem, że niektórzy wcale nie są młodzi; o, ten mężczyzna na pewno jest starszy od niego, a ma na sobie szmaragdowozieloną pelerynę! Trzeba mieć naprawdę czelność! Po chwili przyszło mu jednak na myśl, że to jakiś wygłup – ci ludzie po prostu przeprowadzają zbiórkę na jakiś równie bzdurny cel... tak, na pewno o to chodzi. Sznur samochodów ruszył i kilka minut później pan Dursley wjechał na parking firmy Grunnings, a w jego myślach z powrotem zagościły świdry. W swoim gabinecie na dziewiątym piętrze pan Dursley zawsze siedział plecami do okna. Tego dnia okazało się to okolicznością sprzyjającą, bo gdyby siedział przodem, trudno by mu było skupić się na świdrach. Nie widział sów przelatujących jawnie w biały dzień, choć widzieli je ludzie na ulicy; pokazywali je sobie palcami i gapili się na nie z otwartymi ustami. Większość z nich jeszcze nigdy nie widziała sowy, nawet w nocy. Natomiast pan Dursley przeżył normalne, całkowicie wolne od sów przedpołudnie. Na-wrzeszczał po kolei na pięciu pracowników. Odbył kilka ważnych rozmów telefonicznych, a potem znowu na kogoś nawrzeszczał. Był w wyśmienitym nastroju aż do pory lunchu, kiedy pomyślał, że dobrze by było wyprostować nogi, przejść się na drugą stronę ulicy i kupić sobie w piekarni bułkę z rodzynkami. Dawno już zapomniał o ludziach w pelerynach, kiedy nagle natknął się na nich tuż obok piekarni. Zmierzył ich gniewnym spojrzeniem. Nie bardzo wiedział dlaczego, ale budzili w nim niepokój. W tej grupce również szeptano o czymś z ożywieniem, ale nie zauważył, by ktoś miał w ręku puszkę do zbierania datków. Dopiero kiedy wyszedł ze sklepu, niosąc torbę z wielkim kawałem ciasta z orzechami, usłyszał strzępy rozmowy. - ...Potterowie, zgadza się, ja też o tym słyszałem... - ...tak, to ich syn, Harry... Pan Dursley zatrzymał się, jakby mu nogi wrosły w chodnik. Poczuł falę lęku. Spojrzał przez ramię na dziwnie ubranych osobników, jakby chciał ich o coś zagadnąć, ale się rozmyślił. Przeszedł pospiesznie przez ulicę, wjechał windą na dziewiąte piętro, warknął na swoją sekretarkę, żeby mu nikt nie przeszkadzał, złapał za słuchawkę telefonu i już prawie wykręcił numer do domu, kiedy znowu się rozmyślił. Odłożył słuchawkę i zaczął gorączkowo myśleć, szarpiąc wąsy. Nie, nie dajmy się zwariować... W końcu nie ma w tym nic niezwykłego! Mnóstwo ludzi może się nazywać Potter i mieć syna Harry’ego. A kiedy zaczął się nad tym zastanawiać, doszedł do wniosku, że nie jest nawet pewny, czy syn jego szwagierki ma na imię Harry. Nigdy go nie widział. Bardzo możliwe, że nazywa się Harvey. Albo Harold. Nie ma powodu, by niepokoić panią Dursley; każde wspomnienie o siostrze zawsze ją przygnębiało. Nie miał jej tego za złe – ostatecznie, gdyby on miał taką siostrę... Ale mimo wszystko, ci ludzie w pelerynach... Tego popołudnia było mu trochę trudniej skupić się na świdrach, a kiedy o piątej opuszczał firmę, był w takim stanie, że wpadł na kogoś tuż za drzwiami. - Przykro mi – mruknął, gdy drobny staruszek, na którego wpadł, zatoczył się i prawie upadł. Dopiero po kilku sekundach uświadomił sobie, że staruszek ma na sobie fioletową pelerynę. I wcale nie sprawiał wrażenia rozgniewanego tym, że ktoś o mało co nie powalił go na ziemię. Przeciwnie, na jego twarzy zakwitł szeroki uśmiech i zaskrzeczał tak, że przechodnie zaczęli się oglądać: - Niech szanownemu panu nie będzie przykro, bo dzisiaj nic nie może zepsuć mi humoru! Ciesz się pan ze mną, bo już nie ma Sam-Wiesz-Kogo! Wszyscy powinni się cieszyć, nawet mugole tacy jak pan! Bo to szczęśliwy, ach, jak szczęśliwy dzień! Po czym uściskał pana Dursleya serdecznie i odszedł. Pana Dursleya całkowicie zamurowało. Został uściskany przez zupełnie nieznajomego człowieka! I nazwano go mugolem, cokolwiek miało to znaczyć. Był wstrząśnięty. Pobiegł do samochodu i ruszył w drogę do domu, mając nadzieję, że coś mu się przywidziało, a zdarzyło mu się to po raz pierwszy w życiu, bo nie pochwalał wybujałej wyobraźni. Kiedy wjechał na podjazd przed numerem czwartym, pierwszą rzeczą, jaką zobaczył – i wcale mu to nie poprawiło nastroju – był bury kot, którego spostrzegł dzisiaj rano. Teraz kot siedział na murku otaczającym ich ogród. Był pewny, że to ten sam kot, bo miał takie same ciemniejsze obwódki wokół oczu. - Siooo! – krzyknął pan Dursley. Kot nawet nie drgnął, tylko zmierzył go chłodnym spojrzeniem. Czy tak się zachowują normalne koty? Pan Dursley wzdrygnął się i wszedł do domu. Nadal nie zamierzał wspominać o tym wszystkim żonie. Pani Dursley spędziła normalny, całkiem miły dzień. Podczas obiadu opowiedziała mu o problemach, jakie ma sąsiadka ze swoją córką, i o tym, że Dudley nauczył się nowego słowa („nie chcę!”). Pan Dursley starał się zachowywać normalnie. Kiedy w końcu udało im się zapakować Dudleya do łóżeczka, wszedł do saloniku i zdążył na koniec dziennika wieczornego. - I ostatnia wiadomość. Obserwatorzy ptaków donoszą o bardzo dziwnym zachowaniu krajowych sów. Choć normalnie sowy polują w nocy i nie widzi się ich w ciągu dnia, z setek doniesień wynika, że dzisiaj sowy latały we wszystkich kierunkach od samego rana. Specjaliści nie są w stanie wyjaśnić, dlaczego sowy tak nagle zmieniły swoje zwyczaje. – Tu spiker pozwolił sobie na uśmiech. – To bardzo tajemnicza sprawa. A teraz posłuchajmy, co Jim McGuffin ma do powiedzenia o pogodzie. Jim, czy tej nocy zanosi się na jakiś deszcz sów? - No cóż, Ted – odpowiedział facet od pogody – nie bardzo się na tym znam, ale wiem, że nie tylko sowy zachowywały się dziś bardzo dziwnie. Dzwonili do mnie telewidzowie z Kentu, Yorkshire i Dundee, mówiąc, że zamiast obiecanego przez mnie deszczu mieli prawdziwą ulewę meteorytów! Może niektórzy wcześniej zaczęli obchodzić Noc Sztucznych Ogni? Ludzie, to dopiero w przyszłym tygodniu! Ale mogę wam obiecać, że w nocy będzie padało. Pan Dursley poczuł się bardzo niepewnie. Meteoryty nad całą Anglią? Sowy latające w biały dzień? Tajemniczy osobnicy w pelerynach? I to szeptanie... szeptanie o Potterach... Do saloniku weszła pani Dursley, niosąc dwie filiżanki herbaty. Nie, tak nie można. Powinien z nią porozmawiać. Odchrząknął nerwowo. - Eee... Petunio, kochanie... nie miałaś ostatnio wiadomości od swojej siostry? Jak się spodziewał, pani Dursley spojrzała na niego wzrokiem zdumionego bazyliszka. Zwykle udawali, że nie ma siostry. - Nie – odpowiedziała ostrym tonem. – Dlaczego pytasz? - Dziwne rzeczy były w dzienniku – wymamrotał pan Dursley. – Sowy... spadające gwiazdy... a w mieście widziałem mnóstwo cudacznie poubieranych ludzi... - No i co? – warknęła pani Dursley. - Cóż, tak sobie pomyślałem... może... może to ma coś wspólnego z... no wiesz... jej towarzystwem. Pani Dursley wessała łyk herbaty przez zaciśnięte wargi. Pan Dursley zastanawiał się, czy powiedzieć jej, że słyszał nazwisko „Potter". Uznał, że byłoby to zbyt śmiałe posunięcie. Zamiast tego powiedział, siląc się na obojętność: - Ich syn... musi być teraz w wieku Dudleya, prawda? - Tak przypuszczam – odpowiedziała sucho pani Dursley. - Zaraz, jak on ma na imię? Howard, tak? - Harry. Obrzydliwe, pospolite imię. - Och, tak... – mruknął pan Dursley, a serce w nim zamarło. – Tak, zgadzam się z tobą całkowicie. Poszli na górę i więcej już o tym nie wspominał. Kiedy pani Dursley zamknęła się w łazience, pan Dursley podkradł się do okna sypialni i zerknął na ogród przed domem. Kot wciąż tam siedział. Wpatrywał się w Privet Drive, jakby na coś czekał. Czyżby miał halucynacje? I czy może to mieć coś wspólnego z Potterami? Bo gdyby tak... gdyby się okazało, że są spokrewnieni z jakimiś... Nie, tego by chyba nie zniósł. Położyli się do łóżka. Pani Dursley szybko zasnęła, ale pan Dursley leżał i rozmyślał o tym wszystkim. W końcu doszedł do wniosku, że nawet gdyby Potterowie mieli z tym coś wspólnego, nie było powodu, by niepokoili jego i panią Dursley. Dobrze wiedzieli, co on i Petunia myślą o nich i o ludziach ich pokroju... Trudno sobie wyobrazić, w jaki sposób on i Petunia mogliby zostać wplątani w coś, do czego może dojść... Poczuł ulgę, ziewnął i przewrócił się na bok. Nie, nas to nie może dotyczyć... Jak bardzo się mylił! Pan Dursley zapadł w niezbyt zresztą spokojny sen, ale kot na murku nie okazywał najmniejszych oznak senności. Siedział tam, nieruchomy jak posąg, z oczami utkwionymi w dalekim końcu Privet Drive. Nawet nie drgnął, kiedy w sąsiedniej uliczce trzasnęły drzwi samochodu, ani kiedy dwie sowy przeleciały mu nad głową. Nie poruszył się aż do północy. Na rogu, który z taką uwagą obserwował kot, pojawił się jakiś człowiek. Pojawił się tak nagle i bezszelestnie, iż można było pomyśleć, że wyrósł spod ziemi. Ogon kota drgnął, a oczy mu się zwęziły. Jeszcze nigdy ktoś taki nie pojawił się na Privet Drive. Był to wysoki, chudy mężczyzna, bardzo stary, sądząc po brodzie i srebrnych włosach, które opadały mu aż do pasa. Miał na sobie sięgający ziemi purpurowy płaszcz i długie buty na wysokim obcasie. Zza połówek okularów błyskały jasne, niebieskie oczy, a bardzo długi i zakrzywiony nos sprawiał wrażenie, jakby był złamany w przynajmniej dwóch miejscach. Nazywał się Albus Dumbledore. Albus Dumbledore zdawał się nie mieć zielonego pojęcia o tym, że właśnie przybył na ulicę, na której to wszystko – od jego nazwiska po dziwaczne buty – było bardzo źle widziane. Z zapałem grzebał w płaszczu, najwyraźniej czegoś szukając. Nie zdawał sobie też sprawy z tego, że od dłuższego czasu jest obserwowany, aż nagle podniósł głowę i zobaczył kota, który wciąż wpatrywał się w niego z drugiego końca uliczki. Zacmokał i mruknął: - Mogłem się tego spodziewać. Znalazł to, czego szukał, w wewnętrznej kieszeni płaszcza. Wyglądało jak srebrna zapalniczka. Otworzył to, uniósł i pstryknął. Najbliższa latarnia zgasła z lekkim trzaskiem. Pstryknął znowu – następna latarnia mrugnęła i zgasła. Pstrykał wygaszaczem dwanaście razy, aż jedynymi światłami na ulicy pozostały dwa maleńkie punkciki – oczy obserwującego go kota. Gdyby ktoś wyjrzał teraz przez okno – nawet gdyby to była pani Dursley – nie byłby w stanie dostrzec, co się dzieje na ulicy. Dumbledore wsunął wygaszacz za pazuchę i ruszył w kierunku numeru czwartego, gdzie przysiadł na murku obok kota. Nie spojrzał na niego, ale po chwili przemówił: - Co za spotkanie, profesor McGonagall! Odwrócił głowę, by uśmiechnąć się do burego kota, ale ten gdzieś zniknął. Zamiast tego uśmiechał się do nieco srogo wyglądającej kobiety w prostokątnych okularach, których kształt był identyczny z ciemnymi obwódkami wokół oczu kota. Ona też miała na sobie długi płaszcz, tyle że szmaragdowy. Czarne włosy upięła w ciasny, bułeczkowaty kok. Wyglądała na bardzo wzburzoną. - Skąd pan wiedział, że to ja? – zapytała. - Ależ, droga pani profesor, nigdy nie widziałem kota, który by siedział tak sztywno. - Sam by pan zesztywniał, gdyby panu przyszło siedzieć na murze przez cały dzień – odpowiedziała profesor McGonagall. - Cały dzień? I w ogóle pani nie świętowała? Idąc tutaj, musiałem wpaść na chyba z tuzin biesiad i przyjęć. Profesor McGonagall prychnęła ze złością. - Och, tak, wiem, wszyscy świętują. Można by pomyśleć, że powinni być trochę ostrożniejsi, ale nie... Nawet mugole zauważyli, że coś się święci. Mówili o tym w wieczornych wiadomościach. – Wskazała podbródkiem ciemne okna salonu państwa Dursleyów. – Sama słyszałam. Stada sów... spadające gwiazdy... Nie są aż takimi głupcami. Muszą coś zauważyć. Spadające gwiazdy w Kencie! Mogę się założyć, że to sprawka Dedalusa Diggle. Nigdy nie odznaczał się rozsądkiem. - Trudno mieć do niego pretensję – stwierdził łagodnie Dumbledore. – W końcu przez całe jedenaście lat niewiele mieliśmy okazji do świętowania. - Wiem – powiedziała ze złością profesor McGonagall. – To jednak nie powód, żeby całkowicie tracić głowę. Ludzie nie zachowują najmniejszej ostrożności, łażą po ulicach w biały dzień, nawet nie raczą się przebrać w stroje mugoli, wymieniają pogłoski. Spojrzała na Dumbledore’a z ukosa, jakby oczekiwała, że coś na to powie, ale milczał, więc ciągnęła dalej: - Tego tylko brakuje, żeby w tym samym dniu, w którym w końcu zniknął Sam-Wiesz-Kto, mugole dowiedzieli się o nas wszystkich. Dumbledore, mam nadzieję, że on naprawdę zniknął, co? - Na to wszystko wskazuje – odpowiedział Dumbledore. – Mamy za co być wdzięczni. Może ma pani ochotę na cytrynowego dropsa? - Na co? - Na cytrynowego dropsa. To takie cukierki mugoli, które bardzo lubię. - Nie, dziękuję – odpowiedziała chłodno profesor McGonagall, jakby chciała podkreślić, że nie jest to odpowiedni moment na cytrynowe dropsy. – Jak mówię, nawet jeśli Sam-Wiesz-Kto rzeczywiście zniknął... - Droga pani profesor, czy taka rozsądna osoba jak pani nie mogłaby dać sobie spokoju z tą dziecinadą? Przez jedenaście lat walczyłem z tym bzdurnym „Sam-Wiesz-Kto”, próbując ludzi nakłonić, by używali jego właściwego nazwiska: Voldemort. – Profesor McGonagall wzdrygnęła się, ale Dumbledore, który akurat usiłował odkleić z rolki dwa dropsy, zdawał się tego nie zauważyć. – To wszystko staje się takie mętne, kiedy wciąż mówimy „Sam-Wiesz-Kto”. Nigdy nie widziałem powodu, by bać się wypowiedzenia prawdziwego nazwiska Voldemorta. - Wiem – powiedziała profesor McGonagall tonem, w którym irytacja mieszała się z podziwem. – Ale pan to co innego. Każdy wie, że jest pan jedyną osobą, której boi się Sam-Wie... no, niech już będzie... Voldemort. - Pochlebia mi pani – rzekł spokojnie Dumbledore. – Voldemort ma do dyspozycji moce, jakich ja nigdy nie będę miał. - Bo pan jest... no... zbyt szlachetny, by się nimi posługiwać. - Wielkie szczęście, że jest ciemno. Nie zarumieniłem się tak od czasu, kiedy pani Pomfrey powiedziała, że podobają się jej moje nauszniki. Profesor McGonagall rzuciła na niego ostre spojrzenie i powiedziała: - Sowy to nic w porównaniu z pogłoskami, jakie wszędzie krążą. Wie pan, o czym wszyscy mówią? O przyczynie jego nagłego zniknięcia? O tym, co go w końcu powstrzymało? Wyglądało na to, że profesor McGonagall poruszyła wreszcie temat, o którym bardzo chciała podyskutować, a był to prawdziwy powód, dla którego czekała na niego na zimnym, twardym murze przez cały dzień. W każdym razie do tej chwili ani jako kot, ani jako kobieta nie utkwiła w Albusie Dumbledore tak świdrującego spojrzenia, jak teraz. Było oczywiste, że cokolwiek mówili „wszyscy", nie zamierzała w to uwierzyć, póki Dumbledore nie powie jej, że to prawda. Lecz Dumbledore odkleił sobie jeszcze jednego dropsa i milczał. - A mówią – naciskała profesor McGonagall – że zeszłej nocy Voldemort pojawił się w Dolinie Godrika. Chciał odnaleźć Potterów. Krążą pogłoski, że Lily i James Potter... że oni... nie żyją. Dumbledore pokiwał głową. Profesor McGonagall westchnęła głęboko. - Lily i James... Nie mogę w to uwierzyć... Nie chciałam w to uwierzyć... Och, Albusie... Dumbledore wyciągnął rękę i poklepał ją po ramieniu. - Wiem... wiem... – pocieszał ją cicho. - To nie wszystko – oznajmiła profesor McGonagall roztrzęsionym głosem. – Mówią, że próbował zabić syna Potterów, Harry’ego. Ale... nie mógł. Nie był w stanie uśmiercić małego chłopczyka! Nikt nie wie dlaczego ani jak, ale mówią, że od tego momentu potęga Voldemorta jakby się załamała... i właśnie dlatego gdzieś zniknął. Dumbledore pokiwał ponuro głową. - A więc to... to prawda? – wyjąkała profesor McGonagall. – Po tym wszystkim, co zrobił... Tylu ludzi pozabijał... i nie mógł zabić małego dziecka? To wprost zdumiewające... Tyle się robiło, żeby go powstrzymać, aż tu nagle... Ale... na miłość boską, jak temu Harry’emu udało się przeżyć? - Pozostaje nam tylko zgadywać – powiedział Dumbledore. – Może nigdy się nie dowiemy. Profesor McGonagall wyciągnęła koronkową chusteczkę i zaczęła sobie osuszać oczy pod okularami. Dumbledore wyjął z kieszeni złoty zegarek, przyjrzał mu się i mocno pociągnął nosem. Był to bardzo dziwny zegarek. Miał dwanaście wskazówek, a nie miał w ogóle cyfr; zamiast tego po obwodzie tarczy krążyły maleńkie planety. Dumbledore musiał jednak coś z niego odczytać, bo włożył go z powrotem do kieszeni i rzekł: - Hagrid się spóźnia. Nawiasem mówiąc, to chyba on ci powiedział, że tutaj będę, tak? - Tak – przyznała profesor McGonagall. – A możesz mi powiedzieć, dlaczego znalazłeś się akurat tutaj? - To proste. Chcę zainstalować Harry’ego u jego ciotki i wuja. To jedyna rodzina, jaka mu pozostała. - Ależ, Dumbledore... przecież nie możesz mieć na myśli ludzi, którzy mieszkają tutaj! – zawołała profesor McGonagall, zrywając się na równe nogi i wskazując na numer czwarty. – Dumbledore... przecież to niemożliwe. Obserwowałam ich przez cały dzień. Trudno o dwoje ludzi, którzy tak by się od nas różnili. I mają syna... sama widziałam, jak kopał matkę na ulicy, wrzeszcząc, żeby mu kupiła cukierki. I Harry Potter miałby tutaj zamieszkać? - Tu mu będzie najlepiej – oświadczył stanowczo Dumbledore. – Jego ciotka i wuj będą mogli mu wszystko wytłumaczyć, kiedy trochę podrośnie. Napisałem do nich list. - List? – powtórzyła profesor McGonagall, siadając z powrotem na murku. – Dumbledore, czy naprawdę sądzisz, że zdołasz im wszystko wyjaśnić w liście? Przecież ci mugole nigdy go nie zrozumieją! Będzie sławny... stanie się legendą... wcale bym się nie zdziwiła, gdyby odtąd ten dzień nazywano Dniem Harry’ego Pottera... będą o nim pisać książki... każde dziecko będzie znało jego imię! - Święta racja – powiedział Dumbledore, spoglądając na nią z powagą ponad połówkami swoich szkieł. – Dość, by zawróciło w głowie każdemu chłopcu. Słynny, zanim nauczy się chodzić i mówić! Słynny z czegoś, czego nawet nie pamięta! Nie rozumiesz, że będzie lepiej, jak najpierw trochę podrośnie, a dopiero później dowie się o tym wszystkim? Profesor McGonagall otworzyła usta, ale zmieniła zamiar, przełknęła ślinę i powiedziała: - Tak... tak, masz rację, oczywiście. Ale jak on tutaj trafi? Zerknęła na jego płaszcz, jakby pomyślała, że może pod nim ukrywać Harry’ego. - Hagrid go przyniesie. - I myślisz, że to... mądre... powierzać Hagridowi tak ważną misję? - Powierzyłbym mu swoje życie – odparł Dumbledore. - Nie twierdzę, że ma serce po złej stronie – powiedziała z niechęcią profesor McGonagall – ale nie można przymykać oczu na to, że jest trochę... no... beztroski. Nie ma skłonności do... Co to było? Ciszę wokół nich przerwał jakiś warkot. Spojrzeli na ulicę, wypatrując odblasku reflektorów, a warkot narastał i narastał, aż zamienił się w ryk, kiedy oboje spojrzeli w niebo, bo właśnie stamtąd nadleciał wielki motocykl, który wylądował tuż przed nimi. Motocykl miał naprawdę imponujące rozmiary, ale na człowieku, który go dosiadał, nie mogło to robić żadnego wrażenia. Wzrostem dwukrotnie przewyższał normalnego człowieka, a szerszy był przynajmniej pięciokrotnie. Trudno było uwierzyć w jego wymiary, a był przy tym niesamowicie dziki – długie, zmierzwione czarne włosy i broda prawie całkowicie przykrywały mu twarz, dłonie miał wielkości pokryw od pojemników na śmieci, a stopy w wysokich, skórzanych butach przypominały małe delfiny. W przepastnych, muskularnych ramionach trzymał małe zawiniątko. - Hagrid! – powitał go z ulgą Dumbledore. – Nareszcie. Skąd wytrzasnąłeś ten motocykl? - Pożyczyłem go, panie psorze – odpowiedział olbrzym, złażąc ostrożnie z motocykla. – Od młodego Syriusza Blacka. Mam go, panie psorze. - Nie było żadnych trudności? - Nie, panie psorze... Dom był całkiem rozwalony, ale go wyciągiem, zanim zaroiło się od mugoli. Zasnął, bidula, jak przelatywaliśmy nad Bristolem. Dumbledore i profesor McGonagall pochylili się nad zawiniątkiem. Wyłaniała się z niego buzia uśpionego niemowlęcia. Na jego czole, pod kępką kruczoczarnych włosów, zobaczyli dziwną bliznę, przypominającą błyskawicę. - To właśnie tu?... – wyszeptała profesor McGonagall. - Tak – odrzekł Dumbledore. – Zostanie mu na zawsze. - Nie możesz czegoś z tym zrobić? - Nawet gdybym mógł, to bym nie zrobił. Blizny mogą się przydać. Sam mam jedną nad lewym kolanem, jest doskonałym planem londyńskiego metra. No dobrze... daj mi go, Hagrid... miejmy to już za sobą. Dumbledore wziął Harry’ego w ramiona i zwrócił się w stronę domu Dursleyów. - Może... mógłbym się z nim pożegnać, panie psorze? – zapytał Hagrid. Pochylił swoją wielką, kudłatą głowę nad Harrym i obdarzył go czymś, co musiało być bardzo drapiącym, włochatym pocałunkiem. A potem nagle zawył jak zraniony pies. - Ciiicho! – syknęła profesor McGonagall. – Obudzisz mugoli! - Prz-e-e-p-ra-a-a-szam – załkał Hagrid, wydobywając z kieszeni wielką chustkę w kropki i chowając w nią twarz. – Ale n-n-ie mogę w-w-wytrzymać... Lily i James nie żyją... a bidny mały Ha-a-rry ma tu mieszkać z mugolami... - Tak, tak, to bardzo przygnębiające, ale weź się w garść, Hagrid, bo nas wszystkich złapią – wyszeptała profesor McGonagall, klepiąc go energicznie po ramieniu, a tymczasem Dumbledore przełazi przez niski murek i podszedł do frontowych drzwi. Położył Harry’ego ostrożnie na schodkach, wyjął z płaszcza list, wsunął go między koce, po czym wrócił. Wszyscy troje stali przez równą minutę, patrząc na zawiniątko; ramiona Hagrida dygotały, profesor McGonagall mrugała zawzięcie, a ogniki, które zwykle jarzyły się w oczach Dumbledore’a, przygasły. - No cóż – powiedział w końcu Dumbledore – to by było na tyle. Nie ma co tutaj sterczeć. Trzeba gdzieś iść i przyłączyć się do świętowania. - Taaa – odezwał się Hagrid stłumionym głosem. – Chiba wezmę i oddam motor Syriuszowi. Dobranoc, pani psor... dobranoc, panie psorze. Otarłszy oczy rękawem kurtki, Hagrid wskoczył na motocykl i kopnął w pedał zapłonu. Silnik zaryczał i po chwili wehikuł wzniósł się w powietrze i zniknął w ciemnościach nocy. - Mam nadzieję, że wkrótce się zobaczymy, profesor McGonagall – powiedział Dumbledore, chyląc przed nią głowę. Profesor McGonagall wydmuchała hałaśliwie nos. Dumbledore odwrócił się i pomaszerował ulicą. Na rogu przystanął i wyjął wygaszacz. Tym razem pstryknął nim tylko raz i natychmiast dwanaście świetlistych rac pomknęło ku swoim latarniom, tak że na Privet Drive zrobiło się nagle pomarańczowo. W tym samym momencie zobaczył burego kota, znikającego właśnie za rogiem na drugim końcu uliczki. Dostrzegł też tobołek na schodkach przed drzwiami numeru czwartego. - Powodzenia, Harry – mruknął pod nosem, po czym odwrócił się na pięcie i odszedł, szumiąc połami płaszcza. Lekki wiaterek zatrzepotał listkami równo przyciętego żywopłotu przy Privet Drive. Uśpiona, schludna uliczka nie kojarzyła się ani na trochę z miejscem, w którym mogłyby się dziać tak zdumiewające rzeczy. Harry Potter przewrócił się na bok wewnątrz tobołka, ale nawet nie otworzył oczu. Mała rączka zacisnęła się na liście i spał dalej, nie wiedząc, że jest kimś niezwykłym, nie wiedząc, że jest sławny, nie wiedząc, że za kilka godzin zostanie obudzony wrzaskiem pani Dursley, otwierającej drzwi, by zabrać butelki z mlekiem, ani tego, że przez następne kilka tygodni będzie szturchany i szczypany przez swojego kuzyna Dudleya... Nie mógł wiedzieć, że w tym samym momencie różni ludzie, spotykający się potajemnie w różnych miejscach kraju, wznosili szklanki i mówili przytłumionym głosem: - Za Harry’ego Pottera... za chłopca, który przeżył!
» Artykuły » Gry » Gra "Harry Potter i Kamień Filozoficzny" - opis*** Gra lepsza od filmu ***Grę komputerową "Harry Potter i Kamień Filozoficzny" dostałem w grudniu 2001 roku. Niedługo potem obejrzałem zaś pierwszy film. Do dziś pamiętam, jaka myśl przyszła mi wówczas od razu do głowy: Gra jest lepsza od filmu. O ile bowiem ekranizacja powieści Rowling wydała mi się przeciętna, to gra na PC zrobiła na mnie spore wrażenie. Pierwsze minuty z grą nie obiecywały niczego wielkiego. Instalacja przebiegała mozolnie, a przy pierwszej próbie uruchomienia gry zaciął się komputer. Później już podobne problemy nie wystąpiły i mogłem rozpocząć zabawę. Zapoznawszy się z instrukcją, musiałem najpierw wysłuchać doskonale znanej wszystkim Potteromaniakom opowieści o dzieciństwie Harry'ego Pottera. Dopiero po niej możemy rozpocząć grę. Na początku w sali wejściowej wita nas dyrektor Hogwartu, Albus Dumbledore. Następnie kilku praktycznych rad i wskazówek udzielają nam Fred i George. Po tej krótkiej lekcji udajemy się na zajęcia z profesorem Quirrelem. Uczymy się pierwszego zaklęcia - Flippendo, które pozwala na przesuwanie lub przewracanie różnych obiektów. Gdy już przejdziemy cały sprawdzian Flippendo, mamy okazję polatać na miotle - pora bowiem na lekcję z Madame Hooch. Musimy w określonym czasie przelecieć przez jak największą ilość magicznych okręgów. Kiedy to wykonamy i dostaniemy kolejne punkty, spotkamy Hermionę, która nauczy nas zaklęcia Alohomora, znanego nam doskonale z książek. Później kolejnego uroku- Wingardium Leviosa - uczy nas profesor Flitwick. Następnie wykonujemy różne zadania: walczymy z Malfoyem na petardy, uczestniczymy w lekcji zielarstwa, gonimy Draco na miotle. Trafiamy także do drużyny Gryffindoru w quidditchu oraz składamy wizytę w chatce Hagrida. Po wszystkich tych etapach możemy się trochę wyluzować i zagrać w quidditcha. Na tym kończy się w zasadzie pierwsza, łatwa część gry, a zaczynamy trafiać na zadania trudniejsze, a tym samym bardziej ekscytujące. Należy także dodać, iż możemy teraz w dowolnej chwili trenować lot na miotle lub brać udział w meczach quidditcha, wybierając odpowiednią opcję w menu głównym. Pierwszym bardziej wymagającym wyzwaniem jest sprawdzian Lumos. Okazuje się, że profesor Quirrel przygotował strasznie długą trasę, na której musimy wykorzystywać nabyte dotychczas umiejętności. Jeszcze trudniejsza jest lekcja eliksirów. Snape oczywiście nas nie oszczędza i każe wędrować po lochach w poszukiwaniu składników. Jakkolwiek byśmy się starali, na koniec i tak odejmie Gryffindorowi punkty. Zaraz potem występuje pierwszy z dwóch etapów, który wymaga refleksu i jest ulubionym zadaniem w tej grze wielu graczy. Musimy uciec przed ogromnym górskim trollem i znokautować go maczugą, a następnie mamy mały przerywnik w postaci drugiego meczu quidditcha. Kiedy już złapiemy znicz, pora na ciekawą nocną przygodę z woźnym Hogwartu Argusem Filchem (jest to moja ulubiona plansza). Ubrani w pelerynę-niewidkę musimy dostać się na najwyższą wieżę, a potem wrócić do pokoju wspólnego Gryfonów. Jest to tym trudniejsze, że Filch uparcie zjawia się tam, gdzie my, a w drugiej części zadania bierze do pomocy panią Norris. W tym zadaniu trzeba logicznie myśleć i szybko działać, by sobie poradzić. Autorzy gry niestety znacznie ją skrócili, gdyż zaraz po zadaniu z Filchem Harry, Ron i Hermiona odkrywają tajemnicę Kamienia Filozoficznego i dostają się do Zakazanego Korytarza. Wyzwania są coraz bardziej wymagające. Kolejno mamy za zadanie uśpić Puszka, pokonać Diabelskie Sidła, złapać skrzydlaty klucz, wygrać partię nietypowych szachów i wybrać właściwy eliksir. Gdy tego dokonamy, nadchodzi czas na spotkanie z Lordem Voldemortem. Są to ostatnie i zarazem najtrudniejsze momenty gry. Na początek musimy się do Czarnego Pana dostać, co możemy zrobić, przesuwając bloki kamienne zaklęciem Flippendo. Uwaga, Voldemort rzuca na nas co chwilę śmiertelne zaklęcia! Ostatnim zadaniem jest pokonanie Voldemorta - by tego dokonać, trzeba zwalić mu kilka kolumn na głowę - odbierze mu to prawie połowę życia. Drugą połowę straci, gdy trafi sam siebie zaklęciem śmiertelnym. Wykorzystujemy do tego zwierciadło Ain Eingarp. Musimy je ustawić tak, by znalazło się niestłuczoną stroną do Czarnego Pana. Zaklęcia przez niego rzucone odbiją się wtedy od lustra i trafią czarnoksiężnika. W końcu Voldemort traci całe życie. Umiera i znika. Jest to już koniec gry. Słuchamy jeszcze później historyjki o zakończeniu roku w Hogwarcie, a na samo zakończenie dowiadujemy się, dlaczego Fred i George kazali nam zbierać tyle fasolek Bertiego Botta. Po prostu chcieli zastawić fasolkową pułapkę na Snape'a :) Według mnie gra jest bardzo dobrze zrobiona, na grafikę nie można narzekać, oprawa dźwiękowa jest świetna. Od komputera czasem nie można się oderwać, grając w "Harry Potter i Kamień Filozoficzny". Jest jednak nieco za krótka - szybko się kończy i dlatego daję jej ocenę 5+. I tak jest to jedna z moich ulubionych gier komputerowych. Zrecenzował: Seweryn Lipoński ("Lipa")Opublikowane: 2005-10-22 (20128 odsłon)[ Wróć ] | Powrót do strony głównej
streszczenie harrego pottera i kamienia filozoficznego